samochody dostawcze

Problem z dostępnością samochodów dostawczych

Z problemem z dostępnością samochodów mierzy się cały świat motoryzacji – dlaczego?

Ze skutkami wydarzeń, które trapią cały świat od kilkudziesięciu miesięcy, musi się zmierzyć każda branża biznesu. Jedne radzą sobie lepiej, inne gorzej. Nie da się jednak niestety ukryć, iż w przypadku motoryzacji wszystkie problematyczne kwestie wydają się być aż nazbyt uwypuklone, a każda kolejna kryzysowa sytuacja uderza rykoszetem w producentów aut, który zamiast podnosić się po pierwszym ciosie, przyjmują na twarz kolejne. Sprawia to, że sytuacja daleka jest od szybkiego rozwiązania. Co jednak składa się na tak opłakany obecnie stan branży motoryzacyjnej?

Prawdopodobnie najważniejszą kwestią, o której należy w tej kwestii wspomnieć, jest pandemia koronawirusa, która znacznie odbiła się na całej branży. Przez długi czas wydawało się, iż jest to najgorszy scenariusz, jaki może spotkać motoryzację, lecz okazało się, że może być gorzej. Globalny kryzys, inflacja, braki w półprzewodnikach, a ostatnio również i rosyjska inwazja na Ukrainę. Nic więc dziwnego, iż przeglądając wypowiedzi ekspertów sprzed roku trudno nie odnieść wrażenia, iż takie same słowa mogłyby paść z powodzeniem również i teraz.

- Terminy odbioru są coraz bardziej odległe. Stocki samochodowe są prawie wyprzedane. Po roczniku 2020 nie ma już praktycznie śladu. Produkcja nowych modeli jest wydłużona o co najmniej miesiąc, choć są przypadki, że czas produkcji przesuwa się o pół roku i więcej – przyznawał w rozmowie z portalem Rzeczpospolita Michał Knitter, wiceprezes Carsmile, firmy zajmującej się leasingiem i wynajmem samochodów. - Widzimy nawet takie sytuacje, że auta, które miały zjechać z taśm produkcyjnych w pierwszym kwartale, zostały przesunięte z dostawą na czwarty kwartał.

Brzmi znajomo? Rozmowa ta odbyła się w kwietniu 2021 roku. Minął już ponad rok, a cała sytuacja wcale nie wygląda obecnie lepiej. Ba, wiele firm przyznaje, iż dopiero teraz zaczęły się u nich najpoważniejsze problemy. Oczywiście nie oznacza to, że każdy producent wpadł w tak samo poważne tarapaty, lecz fakt jest taki, że większość marek najzwyczajniej w świecie nie jest obecnie w stanie produkować tylu samochodów, ile powinna.

Statystyki mówią jasno – sprzedaż nowych aut dostawczych jest dramatyczna

Ośrodek analityczny Samar od lat zbiera informacje dotyczące rynku samochodowego w naszym kraju. Jego raporty z ostatnich miesięcy można określić jako dramatyczne dla branży. Dla przykładu, w lipcu 2022 roku sprzedano zaledwie 4 723 samochodów dostawczych – o 14,9 procent mniej niż w analogicznym okresie w zeszłym roku. Strata na przestrzeni styczeń-lipiec jest jeszcze większa, bowiem wynosi ona aż 17,9 procent. Niestety trzeba przyznać to otwarcie – obecnie kondycja rynku, jeśli chodzi o samochody dostawcze, jest tragiczna.

Wzrost popytu na auta dostawcze nie pomaga w całym kryzysie

Obecnie sporym problemem w kwestii dostępności samochodów dostawczych niewątpliwie jest fakt, iż podaż wcale nie nadąża za rosnącym popytem na samochody dostawcze. Sprawia to niestety, że wszyscy są zmuszeni czekać na samochody jeszcze dłużej. W 2021 roku udało się jeszcze zaspokoić ciągle rosnący popyt na dostawczaki, lecz w obecnych realiach jest to już niestety niemożliwe i każdy musi niestety uzbroić się w cierpliwość w oczekiwaniu na swój nowy wóz.

Czy można zauważyć światełko w tunelu w przypadku pojazdów dostawczych?

Niestety na razie nie wygląda na to, by słaba sytuacja w branży motoryzacyjnej mogła się szybko rozwiązać. Nawet największe głowy świata czterech kółek, które bardzo często kreują naprawdę optymistyczne wizje, mówią jasno – tak naprawdę poprawy nie powinniśmy oczekiwać przed 2024 rokiem. Do tego jest jeszcze aż półtora roku. Czy przez ten cały czas sytuacja będzie wyglądać aż tak dramatycznie? Może nam to pokazać jedynie czas.